English

Black Swan, reż. Darren ArnofskyBlack Swan, reż. Darren Arnofsky
Aktualności
02 wrz 10
Dwa amerykańskie filmy na otwarcie MFF w Wenecji

Tadeusz Sobolewski pisze o dwóch obejrzanych wczoraj w Wenecji filmach: Czarnym łabędziu (Black Swan) Darrena Arnofsky'ego, otwierającym festiwal i debiucie Paula Gordona - Szczęśliwy poeta (The Happy Poet) z sekcji kina autorskiego Venice Days.

>> "Czarny łabędź" dzieje się za kulisami nowojorskiego teatru, podczas prób "Jeziora łabędziego" Czajkowskiego. Francuski choreograf (Vincent Cassel) proponuje nowe odczytanie najsłynniejszego baletu - ta sama tancerka (Natalie Portman) ma zatańczyć obie partie, białego i czarnego łabędzia: niewinność i uwodzicielstwo; czystą miłość i ciemne libido. Praca nad spektaklem wywołuje konwulsje psychiczne u młodej baleriny. Delikatna, wycofana artystka, żyjąca bez miłości, pod cieplarnianą opieką matki, byłej tancerki, pod wpływem choreografa przechodzi swego rodzaju trening, który ma ją wyzwolić, a w rezultacie - niszczy.

Aronofsky podejmuje motyw swego poprzedniego filmu, "Zapaśnika", który dwa lata temu przyniósł mu tu Złotego Lwa: zwycięstwo w sztuce idzie w parze z życiową klęską. Za zwycięstwo płaci się śmiercią. Niestety, w tym wypadku klęskę ponosi również sam film. Zastosowana estetyka naiwnego horroru, efekty specjalne mające ukazać bolesną i pełną poświęcenia przemianę aseksualnej baletnicy w wampa, rana na plecach, z której, jak można się domyślać, wyrosną jej czarne skrzydła (i to na scenie!) - wszystko to staje się w niezamierzony sposób komiczne, pretensjonalne.

(...)

Ten film nieznający miary, pomnik artystycznego samouwielbienia, ma jednak pewne atuty, a to, co w nim kiczowate, z pewnością zyska etykietkę sztuki "kampowej". Podstawowym atutem jest Natalie Portman. W to, że naprawdę tańczy, wierzy się bez zastrzeżeń. Na dobrą sprawę film jest monodramem wypełnionym całkowicie osobowością bohaterki. Niemal wszystko, co oglądamy, jest jej zwidem, odbiciem w lustrze podświadomości. Jaki sens niesie jej artystyczna przygoda? Nie chodzi o komunał, że "prawdziwa sztuka wymaga cierpienia". Aronofsky sugeruje inny wniosek: w uprawianiu sztuki jest element autoerotyczny lub homoerotyczny. Artysta - niezależnie od płci - gra z sobą samym, uwodzi siebie, jak bohaterka "Jeziora łabędziego". Jest w tym zarazem piętno śmierci i zadatek zwycięstwa. Nie ma tylko miejsca na miłość, trzeba się oddać wyłącznie sobie.

(...)

Kiedy oglądam "The Happy Poet" - niskobudżetowe, chałupnicze kino - mam wrażenie, że jego autor utożsamia się całkowicie z bohaterem. Reżyser Paul Gordon gra tytułową rolę człowieka, który ustawił w parku wózek ze zdrową żywnością, ozdobiony dla reklamy hasłem: "Szczęśliwy poeta". "Naprawdę jest pan tym szczęśliwym poetą?" - pyta klientka. "Naprawdę" - odpowiada mrukliwy Bill. Czeka na klientów, którzy się w końcu zjawiają. To samo robi Paul Gordon. Przyszliśmy na jego film i cieszymy się nim, choć nie ma w nim żadnych atrakcji medialnych. Jedno miejsce akcji, jeden czas, minimum formy, jak w dawnych filmach Jima Jarmuscha. Samo zdrowie. <<

Tadeusz Sobolewski: Filmy toksyczne i zdrowe (GW 1.09.2010)

67. MFF w Wenecji (1 - 11.09.2010)

Wywiad z Paulem Gordonem

The Happy Poet

Moje AFF
Strona archiwalna 2. edycji (2011 rok)
Przejdź do strony aktualnej edycji festiwalu:
www.americanfilmfestival.pl
Nawigator
listopad 2011
PWŚCPSN
14 15 16 17 18 19 20
Skocz do cyklu
Szukaj
filmu / reżysera / koncertu:
© Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
aff@snh.org.pl
realizacja: Pracownia Pakamera
Regulamin serwisu